Pasja w czasach zarazy. Z aparatem przez pandemię
fot. nadesłane
Czy tymczasowa izolacja wpędza Cię w poczucie bezwładności i osamotnienia? Czy czujesz, że w zamknięciu tracisz szansę na rozwój własnych pasji i zainteresowań? Jeśli zaliczasz się do młodzieży i pragniesz realnie wpłynąć na doskonalenie swoich umiejętności, a także owocnie wykorzystać czas wolny, akcja #młodziwkoronie powstała za sprawą Twojego Miasta https://twoje-miasto.pl/ jest skierowana właśnie do Ciebie!
REKLAMA
W tekście, którego forma jest dowolna, możesz przedstawić swój stosunek do nowej rzeczywistości związanej z epidemią; ważne są również Twoje myśli, spostrzeżenia, sposób, w jaki radzisz sobie z nudą i nie tylko. Wszystkie prace należy wysyłać na adres (mlodziwkoronie@twoje-miasto.pl). Czekamy na Zainteresowanych i życzymy kreatywności!
Jak sprostać nowym trudnościom i ograniczeniom? Czy realizacja pasji wciąż jest możliwa? Co dobrego może zyskać doświadczenie początkującego fotografa? Na te oraz wiele innych pytań odpowie osoba, która z aparatem jest za pan brat. Natalia, pierwszoklasistka jednego z grudziądzkich techników, przedstawi swoje spostrzeżenia na temat pasji i obecnej sytuacji w rozmowie z Zuzanną Menard, uczennicą I LO w Grudziądzu.
Zuzanna Menard: Chciałabym przybliżyć Czytelnikom, z czym z pewnością musi zmierzyć się teraz część początkujących fotografów. Czy mogłabyś powiedzieć, co Tobie, jako młodej fotografce, sprawia dziś największą trudność?
Natalia: Myślę, że każdy fotograf zmaga się z innymi trudnościami – to kwestia indywidualna. Z mojej perspektywy, biorąc pod uwagę to, że dopiero się uczę i nie znam jeszcze zbyt wielu form fotografii, największą trudnością zdaje się być dziś tworzenie autoportretu. Jest to forma, która wymaga sporo wysiłku i zaangażowania, chociaż doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkim fotografującym sprawia ona kłopot. Inną natomiast trudnością, z którą niestety nie mogę poradzić sobie na własną rękę, jest ograniczone pole do działania. Zwyczajnie żałuję, że do wielu miejsc nie mogę dotrzeć, ponieważ są dziś niedostępne. Niektóre z nich świetnie nadawałyby się na sfotografowanie. Mam na myśli głównie różnego rodzaju eventy i imprezy okolicznościowe.
Z.M.: W jaki sposób radzisz sobie zatem z ograniczeniami? Czemu poświęcasz dziś swoją uwagę?
N.: Jeszcze jakiś czas temu byłam zdana wyłącznie na własne cztery ściany. Teraz natomiast jest znacznie lepiej. Kontakt z ludźmi nie jest już na tyle ograniczony, spotkania z nimi są więc możliwe. Nawet jeżeli muszę zrezygnować ze zdjęć grupowych i ściśle związanych z większym gronem osób, to nadal pozostaje mi opcja fotografowania jednej osoby, choćby na dworze, co bardzo mnie cieszy. Dzięki temu nie muszę ograniczać się wyłącznie do zdjęć, które robię sama sobie albo przedmiotom, jakie otaczają mnie w domu.
Z.M.: Wspomniałaś o fotografowaniu jednej osoby. W jaki sposób odbywa się ten proces? Czy obowiązujące dziś zasady wpływają na jego przebieg?
N.: Zdjęcia, które wykonuję danej osobie, powstają wyłącznie na zewnątrz. Dzięki temu łatwiej nam o zachowanie od siebie odpowiedniej odległości, co jest niezwykle istotne, szczególnie dzisiaj. Przestrzeganie tej zasady wyklucza niestety kilka rodzajów fotografii, jednak nie wszystkie. Wspomniane warunki sprzyjają tworzeniu portretów – zdjęć obejmujących modela w całości, od stóp do głów. Forma ta pozwala również na uchwycenie piękna krajobrazu znajdującego się w tle. W przypadku dobrego aparatu nie musimy obawiać się o dwumetrowy odstęp – odpowiedni sprzęt umożliwi bowiem całkiem niezłe przybliżenie, co pozwala na zachowanie bezpiecznej odległości.
Z.M.: Podjęłaś się w ostatnim czasie próby stworzenia portretu?
N.: Udało mi się uwiecznić kuzynkę na portrecie. Pamiętam, że wszystko działo się tego dnia spontanicznie; do dyspozycji miałam tylko własny telefon. Nie jest to co prawda narzędzie, dzięki któremu można robić wybitne zdjęcia, jednak z jego pomocą można, mimo wszystko, stworzyć coś sensownego. Zdjęcie, choć wykonane bez żadnego planu, całkiem mnie zadowoliło. Dodatkowo uchwyciłam na nim połacie kwitnącego rzepaku, który sprawił, że fotografia nabrała niepowtarzalnego uroku.
Z.M.: Czy przed rozpoczęciem pandemii miałaś już do czynienia z tą formą? Czy dopiero teraz poznajesz tę sztukę nieco bliżej?
N.: Portrety należą do mojej ulubionej formy, między innymi dlatego, że wiążą się one z pracą z człowiekiem. To właśnie kontakt z ludźmi nadaje fotografiom unikatowy charakter, ponieważ modele zawsze emanują pewnymi emocjami i właśnie to uważam za niezwykłe. Wystarczy tylko stworzyć przyjemną oraz sprzyjającą atmosferę, by te emocje zobaczyć. Współpraca z innymi daje fotografowi cały wachlarz możliwości. Weźmy pod uwagę choćby sam portret - nie jest to zdjęcie obejmujące wyłącznie górną część ciała.
Z.M.: Wróćmy może do emocji modeli. Kiedy po raz pierwszy odkryłaś w sobie umiejętność dostrzegania i uwydatniania ich na zdjęciach?
N.: To przyszło z czasem, wraz ze stopniowym wdrażaniem się w sztukę fotograficzną. Nie jestem co prawda profesjonalistką, lecz w przypadku tworzenia odpowiedniej atmosfery brak bagażu doświadczeń może okazać się pozytywną cechą. Dzięki temu, że dopiero zaczynam przygodę z fotografią, unikam napięcia między mną a osobą pozującą. W swojej pracy stronię także od komentarzy odnoszących się do postawy modeli; pozwalam im poruszać się swobodnie. Czasem jedynie podsuwam pewne propozycje, ale na tym właściwie się kończy. Unikam wywierania na kimś presji, gdyż napięcie i stres zabijają w sesji naturalność, a podczas wykonywania zdjęć stawiam przede wszystkim na swobodę oraz improwizację.
Z.M.: Dlaczego akurat naturalność i swoboda?
N.: Kieruję się nimi, ponieważ to właśnie naturalność najbardziej do mnie przemawia. Przed pandemią co prawda niejednokrotnie tworzyłam własne sesje, na przykład w domu, gdzie wszystko skrupulatnie planowałam, począwszy od nastroju, jaki będzie tematem przewodnim zdjęć, a zakończywszy na samym ubiorze, jednak ostatecznie nie taki rodzaj fotografii mnie satysfakcjonuje. Największą przyjemność sprawiają mi nieplanowane wypady z aparatem w plener.
Z.M.: Jesteś zatem zwolenniczką sesji niezaplanowanych i spontanicznych?
N.: To trudne pytanie, na które nie jestem w stanie odpowiedzieć jednoznacznie z prostej przyczyny. Zarówno sesja zaplanowana, jak i ta spontaniczna mogą odnieść zaskakujący efekt. Każda z nich ma swoje słabe i mocne strony, jednak finalnie to efekt końcowy jest decydującym czynnikiem.
Z.M.: Kwestią wartą poruszenia są maseczki – obowiązkowe do tej pory nakrycie twarzy każdego z nas. Co sądzisz na ich temat? Czy przeszkadzają?
N.: Maseczki są bardzo istotne szczególnie podczas codziennego funkcjonowania w społeczeństwie. Dla osiągnięcia dobrego rezultatu podczas sesji możliwość zdjęcia maski byłaby jednak znacznym ułatwieniem zarówno dla mnie, jak i samego modela. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie obostrzenia związane z maseczkami zostaną złagodzone. Dotychczas swobodną pracę umożliwiały jedynie lasy i parki, gdzie można było zrezygnować z nakrycia twarzy. Jeśli natomiast rezygnacja z niego byłaby niemożliwa, musiałabym zdać się na charakter danej sesji, a maseczkę, w miarę możliwości, dobierałabym odpowiednio do danego spotkania na podstawie koloru czy też wzoru. Starałabym się dopasować je w taki sposób, by wpasowały się w nastrój sesji zdjęciowej. Maseczki, jako ozdobę, można by wykorzystać głównie przy tematyce związanej z samą pandemią i propagowaniem przestrzegania zasad bezpieczeństwa.
Z.M.: Czy pochłaniają Cię dziś również inne formy fotografii?
N.: Jak już wspomniałam, musiałam zrezygnować z większości sesji planowanych, w których udział mogliby wziąć moi znajomi. Teraz swoją pracę przeniosłam więc głównie na dwór, gdzie fotografuję przyrodę, z czego jestem bardzo zadowolona. O wiele łatwiej pracuje mi się w tym momencie na zewnątrz niż między czterema ścianami. Nareszcie mogę wdrożyć w życie to, z czego musiałam do tej pory rezygnować. W zaciszu domowym natomiast staram się tworzyć autoportrety, choć nie jest to najłatwiejsze zajęcie, bo wszystkim muszę zająć się samodzielnie; jest to forma zdjęcia, które fotograf robi sam sobie – nie należy jednak mylić go z popularnym selfie. Inaczej niż w przypadku selfie autoportret wymaga również statywu, który stanowi bardzo ważny element przy procesie twórczym, który w głównej mierze polega na częstej zmianie pozycji i bieganiu po całym pokoju; współpraca z samowyzwalaczem nie obejdzie się bez poświęcenia. Mimo całego tego zamieszania i trudu nie poddaję się jednak i wciąż próbuję doskonalić swoje umiejętności.
Z.M.: Czy praca w zaciszu domowym kończy się wyłącznie na autoportrecie?
N.: Oprócz autoportretów w domu robię również zdjęcia przedmiotom codziennego użytku. Na tym jednak się nie kończy – zdarza się, że fotografuję swoje zwierzęta. Mam przyjemność mieszkać pod jednym dachem z kilkorgiem świetnych czworonożnych modeli. Jeśli nadchodzi dzień, w którym któreś ze zwierzaków ma wyjątkowo dobry humor, korzystam z okazji i uwieczniam je na zdjęciach. Ważne jest jednak, by pamiętać, że to żywe istoty i nie należy ich przemęczać.
Z.M.: Przy tworzeniu tego rodzaju fotografii korzystasz z pewnych inspiracji lub źródeł? Czy to po prostu Twój sposób na nudę?
N.: Ogólnie rzecz biorąc, fotografia jest świetnym sposobem na pozbycie się nudy. Kiedy na przykład dopadnie mnie wena twórcza, pochłania to dużo mojego czasu i energii. Z samą weną natomiast często jest tak, że siedząc i rozmyślając, potrafię dostrzec to „coś” nawet w zwykłej świeczce lub w kwiecie i wtedy czuję, że jest to warte sfotografowania. Wystarczy choćby kolor danego przedmiotu, który potrafi potężnie wpłynąć na moją wyobraźnię. Jeden szczegół potrafi sprawić, że w mojej głowie powstaje schemat potencjalnych fotografii; wszystko za sprawą efektu motyla, gdzie jedna drobnostka pociąga za sobą wiele innych, które w sumie składają się na coś znacznie większego. Czasem natomiast, gdy na myśl nie przychodzi mi żadna koncepcja, zdarza się, że poszukuję informacji w sieci. Wtedy wówczas sięgam najczęściej po Pinterest. Wpisuję w przeglądarce konkretną frazę, a później szukam czegoś interesującego. Uważam, że to niezwykła kopalnia pomysłów.
Z.M.: Czym według Ciebie jest wspomniana umiejętność dostrzegania elementów? Czy uważasz to za pewnego rodzaju intuicję fotografa?
N.: Moim zdaniem każdy z nas ma w sobie podobnego rodzaju intuicję, ale dotyczy ona zupełnie czego innego w zależności od pasji i talentu, jaki posiadamy. Jeśli znajdziemy w życiu coś, co lubimy robić i przynosi nam to satysfakcję, to prędzej czy później odnajdujemy własny cichy głos w głowie, który podpowiada nam, w którą stronę należy zmierzać. W moim przypadku jest to sztuka fotografii. Podobna intuicja nie kierowałaby mną na przykład podczas pisania – jest to zajęcie, za którym nie przepadam i nie mam do niego smykałki.
Z.M.: Wcześniej wspomniałaś, że musisz zmagać się z samodzielną pracą. Czy sprawia Ci ona trudność i zniechęca cię do działania?
N.: Według mnie nie jest to wyjątkowo wyczerpujące, o ile robię zdjęcia przedmiotom lub czemuś, co mam wokół siebie. Największym problemem jest tworzenie autoportretu; muszę zająć się statywem, muszę też kontrolować samowyzwalacz. Chyba tylko to sprawia mi problem, ponieważ stanie „za aparatem” jest moim miejscem. Stanie „przed aparatem” natomiast wymaga ode mnie wcielenia się jednocześnie w rolę fotografa i modelki. Dosyć często bywa, że przy autoportretach załamuję ręce. Wówczas krzyczę w duchu: „Mam dość!” i rezygnuję na jakiś czas z pracy, by pozwolić sobie odpocząć i ochłonąć. Zamiast zajmować się tym, co wpędza mnie w frustrację, swój czas przeznaczam na zajęcia bardziej przyjemne, by całkowicie nie zrezygnować z doskonalenia warsztatu. Kiedy jakiś czas później wracam do przerwanego projektu, wracam do pracy z podwójnym zapałem.
Z.M.: Owa trudność wynika ze wcielania się w dwie role jednocześnie czy problem leży raczej w tym, że rola modelki jest dla Ciebie nieodpowiednia?
N.: Zdecydowanie lepiej czuję się za aparatem. Czasem jednak muszę się przełamać, by osiągnąć zamierzony efekt. Czas, w jakim się obecnie znajdujemy, jest zatem, szczególnie dla fotografów, okresem przełamywania własnych barier i obaw.
Z.M.: Wnioskuję, że należysz do zdeterminowanych fotografów.
N.: Staram się nie rezygnować z projektów, które sprawiają mi trudność. O to właśnie chodzi, by poprzez przezwyciężanie przeszkód pewnego dnia dojść do osiągnięcia odpowiednich umiejętności – do tego właśnie staram się dążyć, choć wiem, że przede mną długa droga.
Z.M.: Czy próby tworzenia autoportretu, ze względu na wszystkie trudności, kończą się najczęściej niepowodzeniem?
N.: Muszę podejmować wiele prób, bo nie jestem jeszcze na tyle doświadczona. Wiadomo, że osobom doświadczonym jest znacznie łatwiej, jednak ode mnie autoportret wymaga znacznie więcej czasu. Między innymi ze względu na bieganie w tę i we w tę. Ten rodzaj pracy jest niezwykle czasochłonny i wymaga cierpliwości. Uważam więc, że o niepowodzeniu decydują raczej nasz wkład i zaangażowanie. Jeśli poświęcimy się projektowi w pełni, osiągnięcie sukcesu będzie równie prawdopodobne, co niepowodzenie.
Z.M.: Autoportret zdaje się być trudną sztuką. Tym trudniejszą, że ostatecznie musisz wybrać najlepsze ze zdjęć. W jaki sposób podejmujesz decyzję, wyłaniając to najpiękniejsze?
N.: Przede wszystkim zajmuję się eliminacją tych zdjęć, które na pierwszy rzut oka wyglądają na złe. Są to wszystkie fotografie, które odznaczają się słabą jakością, rozmazanym obrazem albo niekorzystną postawą pozującego. Następnie spośród tych, które pozostały, wyłaniam te najciekawsze, zdając się na intuicję.
Z.M.: Przejdźmy może do pytania związanego z twoimi odczuciami. Czy obecne czasy, epidemia i myśli, jakie wokół nich krążą, pozytywnie wpływają na twoją kreatywność czy ją odbierają?
N.: Dzięki izolacji, i temu że byłam „uziemiona”, odkryłam inne oblicze fotografii. Teraz mogę zupełnie inaczej na nią spojrzeć i zdobyć nowe umiejętności. To wszystko sprawia, że staję się bardziej otwarta na inne aspekty bycia fotografką. Pandemia jednak, mimo moich odkryć, nadal ogranicza pole działania. Wciąż pamiętam czas, kiedy wyjście z domu w ogóle nie było wskazane; teraz czuję ulgę, ponieważ jest znacznie swobodniej. Kilka ostatnich miesięcy pozwoliło mi na przemyślenia związane nie tylko z fotografią, lecz także z samym życiem.
Z.M.: Czy wobec tego zaobserwowałaś w sobie jakąś zmianę na przestrzeni czasu od chwili ogłoszenia pandemii?
N.: Dostrzegłam zmiany, które dotyczą szczególnie mojej cierpliwości. Jeśli zatem ktoś pragnie osiągnąć w tej kwestii mistrzostwo, to fotografia jest dziedziną godną polecenia. Tutaj nie ma miejsca na lenistwo; trzeba podejmować się zadania niekiedy kilkakrotnie, by uzyskać zamierzony efekt. Jeśli o mnie chodzi, często, szczególnie na początku kwarantanny, wpadałam z tego powodu we frustrację. Dzisiaj natomiast, zawsze kiedy mam ochotę ponarzekać, przypominam sobie o tym, że powinnam cieszyć się tym, co mam, bo nigdy nie wiadomo, co może nadejść jutro. Najważniejsze jest przecież to, że wciąż mogę tworzyć.
Z.M.: To dobra wiadomość. Istnieją przecież tacy, którym stałość widoku odebrała jakiekolwiek chęci do działania.
N.: Oczywiście, mnie też mogłoby to zdemotywować. Uważam jednak, że najważniejsze jest, by mimo wszystko dostrzegać pozytywy, a nie tylko negatywy. Dobra, z wielu rzeczy musieliśmy zrezygnować, ale nie oznacza to, że mamy się poddać. Wykombinujmy coś ciekawego, a nie rozmyślajmy nad tym, że nie jest tak, jak kiedyś. Powinniśmy wciąż działać w oparciu o to, co mamy. Nawet jeżeli roztaczające się wokół widoki są rzekomo stałe, to za każdym razem, gdy aparatem obejmuję dany fragment przestrzeni, jest zupełnie inaczej niż poprzednio. Na zdjęcie składają się różne elementy, między innymi kadr czy, gdy znajdujemy się na zewnątrz, warunki atmosferyczne i przemiany zachodzące w przyrodzie.
Z.M.: Czy początek pandemii w domowym zaciszu podsunął Ci jakiś pomysł związany z promocją własnej twórczości? Rozważałaś może udział w konkursie albo w kursie fotograficznym?
N.: Nic nie stoi na przeszkodzie, by spróbować, jednak osobiście nie rozważałam jeszcze takiej opcji, choć nie ukrywam, że obserwuję wiele grup związanych z fotografią, na przykład na Facebooku, gdzie co rusz pojawiają się nowe konkursy. Ponadto, do członków grup należą nierzadko doświadczeni pasjonaci fotografii, którzy chętnie dzielą się poradami oraz własnymi spostrzeżeniami.
Z.M.: Czy myślałaś o tym, by podzielić się ze światem swoją pasją za pośrednictwem bloga bądź strony internetowej?
N.: Uważam, że aktualnie posiadam zbyt małą wiedzę, by stworzyć coś w rodzaju bloga lub strony. Aktualnie zajmuję się jedynie publikacją zdjęć na profilu instagramowym, gdzie przedstawiam swoją twórczość. Jeśli w przyszłości zapragnę założyć własną stronę, chciałabym, by odznaczała się ona profesjonalizmem – dopóki nie posiadam odpowiedniej wiedzy, jego osiągnięcie jest moim zdaniem niemożliwe.
Z.M.: Czy wspomniane wcześniej grupy są według Ciebie godne polecenia?
N.: Okoliczności, w jakich się wszyscy znaleźliśmy, są dobrą okazją do podjęcia próby samorealizacji w przestrzeni internetowej. Grupy, o których wspomniałam, są świetną inicjatywą, ponieważ umożliwiają dzielenie się własną twórczością, którą inni, bardziej doświadczeni, mogą odpowiednio ocenić. W ten sposób osoba dopiero rozpoczynająca zabawę z aparatem może dowiedzieć się czegoś interesującego na temat swoich prac, a także – może zaistnieć w gronie fotografów. Poza tym, społeczność pasjonatów zrzeszona w jednym miejscu często okazuje swoją pomoc. W razie jakichkolwiek zagwozdek lub problemów ze sprzętem wystarczy zapytać. Na pewno znajdzie się ktoś, kto chętnie nam pomoże.
Z.M.: W szkole, której jesteś uczennicą, odbywały się do tej pory zajęcia praktyczne dotyczące fotografii. Jak radzisz sobie z utrudnionym dostępem do informacji?
N.: Przez Internet nie możemy przeprowadzić takich zajęć. Wciąż jednak otrzymujemy bardzo dużo informacji na temat fotografii. Jesteśmy też zobowiązani do odrabiania pracy domowej opartej na tworzeniu zdjęć o danej tematyce lub realizacji jakiegoś projektu, za co później jesteśmy oceniani. Nie mamy co prawda możliwości, by działać tak, jak w szkole, jednak nasza praca poniekąd przeniosła się do domu.
Z.M.: Jak wpływa na Ciebie ograniczona możliwość kontaktu z innymi fotografami? Brakuje Ci ich towarzystwa?
N.: Również tego mi brak. Dotychczas mogliśmy razem tworzyć nowe pomysły, rozmawiać na wspólne tematy, a dzisiaj jesteśmy zdani wyłącznie na samych siebie. Teraz niestety nasz kontakt został ograniczony; bardzo tego żałuję, ponieważ było to grono zarówno młodych i dopiero uczących się ludzi, jaki i osób dorosłych oraz doświadczonych, które wprowadzały nas do świata fotografii. Razem mogliśmy opracowywać wspaniałe projekty i nowe koncepcje.
Z.M.: Jak wspomniałaś, choć wiele się zmieniło, wciąż należy pielęgnować pasję i zmierzyć się z trudnościami. Czy obecna sytuacja pozwala Ci wysnuć pewne wnioski odnośnie fotografii?
N.: Uważam, że to trudna sztuka, szczególnie, jeśli chcemy osiągnąć zadowalający efekt. Myślę jednak, że jeśli jest ona naszą pasją, to mimo wszystko powinna sprawiać nam radość. Skoro coś lubimy, to najczęściej sprawia nam to frajdę i nawet, jeśli teraz jest trudno, to nie potrafiłabym się zniechęcić do swojej pasji, ponieważ kocham to robić. Obecna sytuacja pokazała mi także, że istnieją również inne możliwości, jakich do tej pory nie byłam w stanie dostrzec; dziś jestem bardziej otwarta wobec nowo poznanych form zdjęć. Stałam się także bardziej wrażliwa na otaczające mnie wokół drobne elementy i przedmioty.
Z.M.: Czy poleciłabyś innym młodym fotografom sprawdzony sposób na zwalczanie braku chęci? Co chciałabyś im przekazać?
N.: Nie zniechęcajcie się. We wszystkim możecie dostrzec potencjalne, dobre, zdjęcie. To, że jesteście w domu czy wasze możliwości ograniczają się tylko do otaczającej Was okolicy, wcale nie oznacza, że nie możecie działać. Wykorzystajcie swoją wyobraźnię; zwykła latarka na przykład może posłużyć wam za inspirację - bawcie się ze światłem. Istnieje bardzo wiele możliwości, wystarczy tylko się rozejrzeć. Jeśli brakuje Wam motywacji, nie powinniście się poddawać. Zamiast tego możecie spróbować innego, łatwiejszego sposobu na wykonanie danej formy fotografii lub też możecie poświęcić czas innej, która sprawia Wam przyjemność. Ważne jest, by cały czas tworzyć i nie dać wytrącić się z rytmu. Jeśli miałabym opowiedzieć o tym, co mnie zmotywowało, była to możliwość wyjścia z domu. Kiedy okazało się, że wreszcie mogę opuścić mieszkanie, dostałam nagłego zastrzyku energii i w mojej głowie pojawiło się mnóstwo koncepcji związanych z fotografią na zewnątrz.
Z.M.: Co w takim razie powinno być główną motywacją dla młodego fotografa?
N.: Moją największą motywacją są przede wszystkim zmiany – uważam, że nie należy tkwić w miejscu, lecz wciąż podejmować się nowych, trudniejszych działań, ponieważ fotografia nie jest wąską dziedziną i warto zgłębiać wiedzę na jej temat. Motywacja w gruncie rzeczy powinna być indywidualną sprawą każdego z nas. Wszyscy się różnimy i każdy z nas kieruje się w życiu odmiennymi wartościami.
Z.M.: Co powiedziałabyś sobie sprzed ponad dwóch miesięcy, gdybyś wiedziała, co czeka Cię w najbliższym czasie?
N.: Powiedziałabym sobie wtedy, że jeśli mam pasję i da się ją pielęgnować w domu, to absolutnie nie można z niej zrezygnować. Czas spędzony w mieszkaniu powinien być czasem dobrze wykorzystanym. Jeśli wolny czas człowiek dobrze spożytkuje, w przyszłości przyniesie to niezłe efekty, dlatego pod żadnym pozorem nie możemy się poddać.
Z.M.: Bardzo dziękuję Ci za wywiad. Myślę, że Twoje słowa staną się oparciem i motywacją do działania nie tylko dla młodzieży pasjonującej się fotografią, lecz również dla tych, którzy potrzebowali kilku pozytywnych słów.
Jak sprostać nowym trudnościom i ograniczeniom? Czy realizacja pasji wciąż jest możliwa? Co dobrego może zyskać doświadczenie początkującego fotografa? Na te oraz wiele innych pytań odpowie osoba, która z aparatem jest za pan brat. Natalia, pierwszoklasistka jednego z grudziądzkich techników, przedstawi swoje spostrzeżenia na temat pasji i obecnej sytuacji w rozmowie z Zuzanną Menard, uczennicą I LO w Grudziądzu.
Zuzanna Menard: Chciałabym przybliżyć Czytelnikom, z czym z pewnością musi zmierzyć się teraz część początkujących fotografów. Czy mogłabyś powiedzieć, co Tobie, jako młodej fotografce, sprawia dziś największą trudność?
Natalia: Myślę, że każdy fotograf zmaga się z innymi trudnościami – to kwestia indywidualna. Z mojej perspektywy, biorąc pod uwagę to, że dopiero się uczę i nie znam jeszcze zbyt wielu form fotografii, największą trudnością zdaje się być dziś tworzenie autoportretu. Jest to forma, która wymaga sporo wysiłku i zaangażowania, chociaż doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkim fotografującym sprawia ona kłopot. Inną natomiast trudnością, z którą niestety nie mogę poradzić sobie na własną rękę, jest ograniczone pole do działania. Zwyczajnie żałuję, że do wielu miejsc nie mogę dotrzeć, ponieważ są dziś niedostępne. Niektóre z nich świetnie nadawałyby się na sfotografowanie. Mam na myśli głównie różnego rodzaju eventy i imprezy okolicznościowe.
Z.M.: W jaki sposób radzisz sobie zatem z ograniczeniami? Czemu poświęcasz dziś swoją uwagę?
N.: Jeszcze jakiś czas temu byłam zdana wyłącznie na własne cztery ściany. Teraz natomiast jest znacznie lepiej. Kontakt z ludźmi nie jest już na tyle ograniczony, spotkania z nimi są więc możliwe. Nawet jeżeli muszę zrezygnować ze zdjęć grupowych i ściśle związanych z większym gronem osób, to nadal pozostaje mi opcja fotografowania jednej osoby, choćby na dworze, co bardzo mnie cieszy. Dzięki temu nie muszę ograniczać się wyłącznie do zdjęć, które robię sama sobie albo przedmiotom, jakie otaczają mnie w domu.
Z.M.: Wspomniałaś o fotografowaniu jednej osoby. W jaki sposób odbywa się ten proces? Czy obowiązujące dziś zasady wpływają na jego przebieg?
N.: Zdjęcia, które wykonuję danej osobie, powstają wyłącznie na zewnątrz. Dzięki temu łatwiej nam o zachowanie od siebie odpowiedniej odległości, co jest niezwykle istotne, szczególnie dzisiaj. Przestrzeganie tej zasady wyklucza niestety kilka rodzajów fotografii, jednak nie wszystkie. Wspomniane warunki sprzyjają tworzeniu portretów – zdjęć obejmujących modela w całości, od stóp do głów. Forma ta pozwala również na uchwycenie piękna krajobrazu znajdującego się w tle. W przypadku dobrego aparatu nie musimy obawiać się o dwumetrowy odstęp – odpowiedni sprzęt umożliwi bowiem całkiem niezłe przybliżenie, co pozwala na zachowanie bezpiecznej odległości.
Z.M.: Podjęłaś się w ostatnim czasie próby stworzenia portretu?
N.: Udało mi się uwiecznić kuzynkę na portrecie. Pamiętam, że wszystko działo się tego dnia spontanicznie; do dyspozycji miałam tylko własny telefon. Nie jest to co prawda narzędzie, dzięki któremu można robić wybitne zdjęcia, jednak z jego pomocą można, mimo wszystko, stworzyć coś sensownego. Zdjęcie, choć wykonane bez żadnego planu, całkiem mnie zadowoliło. Dodatkowo uchwyciłam na nim połacie kwitnącego rzepaku, który sprawił, że fotografia nabrała niepowtarzalnego uroku.
Z.M.: Czy przed rozpoczęciem pandemii miałaś już do czynienia z tą formą? Czy dopiero teraz poznajesz tę sztukę nieco bliżej?
N.: Portrety należą do mojej ulubionej formy, między innymi dlatego, że wiążą się one z pracą z człowiekiem. To właśnie kontakt z ludźmi nadaje fotografiom unikatowy charakter, ponieważ modele zawsze emanują pewnymi emocjami i właśnie to uważam za niezwykłe. Wystarczy tylko stworzyć przyjemną oraz sprzyjającą atmosferę, by te emocje zobaczyć. Współpraca z innymi daje fotografowi cały wachlarz możliwości. Weźmy pod uwagę choćby sam portret - nie jest to zdjęcie obejmujące wyłącznie górną część ciała.
Z.M.: Wróćmy może do emocji modeli. Kiedy po raz pierwszy odkryłaś w sobie umiejętność dostrzegania i uwydatniania ich na zdjęciach?
N.: To przyszło z czasem, wraz ze stopniowym wdrażaniem się w sztukę fotograficzną. Nie jestem co prawda profesjonalistką, lecz w przypadku tworzenia odpowiedniej atmosfery brak bagażu doświadczeń może okazać się pozytywną cechą. Dzięki temu, że dopiero zaczynam przygodę z fotografią, unikam napięcia między mną a osobą pozującą. W swojej pracy stronię także od komentarzy odnoszących się do postawy modeli; pozwalam im poruszać się swobodnie. Czasem jedynie podsuwam pewne propozycje, ale na tym właściwie się kończy. Unikam wywierania na kimś presji, gdyż napięcie i stres zabijają w sesji naturalność, a podczas wykonywania zdjęć stawiam przede wszystkim na swobodę oraz improwizację.
Z.M.: Dlaczego akurat naturalność i swoboda?
N.: Kieruję się nimi, ponieważ to właśnie naturalność najbardziej do mnie przemawia. Przed pandemią co prawda niejednokrotnie tworzyłam własne sesje, na przykład w domu, gdzie wszystko skrupulatnie planowałam, począwszy od nastroju, jaki będzie tematem przewodnim zdjęć, a zakończywszy na samym ubiorze, jednak ostatecznie nie taki rodzaj fotografii mnie satysfakcjonuje. Największą przyjemność sprawiają mi nieplanowane wypady z aparatem w plener.
Z.M.: Jesteś zatem zwolenniczką sesji niezaplanowanych i spontanicznych?
N.: To trudne pytanie, na które nie jestem w stanie odpowiedzieć jednoznacznie z prostej przyczyny. Zarówno sesja zaplanowana, jak i ta spontaniczna mogą odnieść zaskakujący efekt. Każda z nich ma swoje słabe i mocne strony, jednak finalnie to efekt końcowy jest decydującym czynnikiem.
Z.M.: Kwestią wartą poruszenia są maseczki – obowiązkowe do tej pory nakrycie twarzy każdego z nas. Co sądzisz na ich temat? Czy przeszkadzają?
N.: Maseczki są bardzo istotne szczególnie podczas codziennego funkcjonowania w społeczeństwie. Dla osiągnięcia dobrego rezultatu podczas sesji możliwość zdjęcia maski byłaby jednak znacznym ułatwieniem zarówno dla mnie, jak i samego modela. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie obostrzenia związane z maseczkami zostaną złagodzone. Dotychczas swobodną pracę umożliwiały jedynie lasy i parki, gdzie można było zrezygnować z nakrycia twarzy. Jeśli natomiast rezygnacja z niego byłaby niemożliwa, musiałabym zdać się na charakter danej sesji, a maseczkę, w miarę możliwości, dobierałabym odpowiednio do danego spotkania na podstawie koloru czy też wzoru. Starałabym się dopasować je w taki sposób, by wpasowały się w nastrój sesji zdjęciowej. Maseczki, jako ozdobę, można by wykorzystać głównie przy tematyce związanej z samą pandemią i propagowaniem przestrzegania zasad bezpieczeństwa.
Z.M.: Czy pochłaniają Cię dziś również inne formy fotografii?
N.: Jak już wspomniałam, musiałam zrezygnować z większości sesji planowanych, w których udział mogliby wziąć moi znajomi. Teraz swoją pracę przeniosłam więc głównie na dwór, gdzie fotografuję przyrodę, z czego jestem bardzo zadowolona. O wiele łatwiej pracuje mi się w tym momencie na zewnątrz niż między czterema ścianami. Nareszcie mogę wdrożyć w życie to, z czego musiałam do tej pory rezygnować. W zaciszu domowym natomiast staram się tworzyć autoportrety, choć nie jest to najłatwiejsze zajęcie, bo wszystkim muszę zająć się samodzielnie; jest to forma zdjęcia, które fotograf robi sam sobie – nie należy jednak mylić go z popularnym selfie. Inaczej niż w przypadku selfie autoportret wymaga również statywu, który stanowi bardzo ważny element przy procesie twórczym, który w głównej mierze polega na częstej zmianie pozycji i bieganiu po całym pokoju; współpraca z samowyzwalaczem nie obejdzie się bez poświęcenia. Mimo całego tego zamieszania i trudu nie poddaję się jednak i wciąż próbuję doskonalić swoje umiejętności.
Z.M.: Czy praca w zaciszu domowym kończy się wyłącznie na autoportrecie?
N.: Oprócz autoportretów w domu robię również zdjęcia przedmiotom codziennego użytku. Na tym jednak się nie kończy – zdarza się, że fotografuję swoje zwierzęta. Mam przyjemność mieszkać pod jednym dachem z kilkorgiem świetnych czworonożnych modeli. Jeśli nadchodzi dzień, w którym któreś ze zwierzaków ma wyjątkowo dobry humor, korzystam z okazji i uwieczniam je na zdjęciach. Ważne jest jednak, by pamiętać, że to żywe istoty i nie należy ich przemęczać.
Z.M.: Przy tworzeniu tego rodzaju fotografii korzystasz z pewnych inspiracji lub źródeł? Czy to po prostu Twój sposób na nudę?
N.: Ogólnie rzecz biorąc, fotografia jest świetnym sposobem na pozbycie się nudy. Kiedy na przykład dopadnie mnie wena twórcza, pochłania to dużo mojego czasu i energii. Z samą weną natomiast często jest tak, że siedząc i rozmyślając, potrafię dostrzec to „coś” nawet w zwykłej świeczce lub w kwiecie i wtedy czuję, że jest to warte sfotografowania. Wystarczy choćby kolor danego przedmiotu, który potrafi potężnie wpłynąć na moją wyobraźnię. Jeden szczegół potrafi sprawić, że w mojej głowie powstaje schemat potencjalnych fotografii; wszystko za sprawą efektu motyla, gdzie jedna drobnostka pociąga za sobą wiele innych, które w sumie składają się na coś znacznie większego. Czasem natomiast, gdy na myśl nie przychodzi mi żadna koncepcja, zdarza się, że poszukuję informacji w sieci. Wtedy wówczas sięgam najczęściej po Pinterest. Wpisuję w przeglądarce konkretną frazę, a później szukam czegoś interesującego. Uważam, że to niezwykła kopalnia pomysłów.
Z.M.: Czym według Ciebie jest wspomniana umiejętność dostrzegania elementów? Czy uważasz to za pewnego rodzaju intuicję fotografa?
N.: Moim zdaniem każdy z nas ma w sobie podobnego rodzaju intuicję, ale dotyczy ona zupełnie czego innego w zależności od pasji i talentu, jaki posiadamy. Jeśli znajdziemy w życiu coś, co lubimy robić i przynosi nam to satysfakcję, to prędzej czy później odnajdujemy własny cichy głos w głowie, który podpowiada nam, w którą stronę należy zmierzać. W moim przypadku jest to sztuka fotografii. Podobna intuicja nie kierowałaby mną na przykład podczas pisania – jest to zajęcie, za którym nie przepadam i nie mam do niego smykałki.
Z.M.: Wcześniej wspomniałaś, że musisz zmagać się z samodzielną pracą. Czy sprawia Ci ona trudność i zniechęca cię do działania?
N.: Według mnie nie jest to wyjątkowo wyczerpujące, o ile robię zdjęcia przedmiotom lub czemuś, co mam wokół siebie. Największym problemem jest tworzenie autoportretu; muszę zająć się statywem, muszę też kontrolować samowyzwalacz. Chyba tylko to sprawia mi problem, ponieważ stanie „za aparatem” jest moim miejscem. Stanie „przed aparatem” natomiast wymaga ode mnie wcielenia się jednocześnie w rolę fotografa i modelki. Dosyć często bywa, że przy autoportretach załamuję ręce. Wówczas krzyczę w duchu: „Mam dość!” i rezygnuję na jakiś czas z pracy, by pozwolić sobie odpocząć i ochłonąć. Zamiast zajmować się tym, co wpędza mnie w frustrację, swój czas przeznaczam na zajęcia bardziej przyjemne, by całkowicie nie zrezygnować z doskonalenia warsztatu. Kiedy jakiś czas później wracam do przerwanego projektu, wracam do pracy z podwójnym zapałem.
Z.M.: Owa trudność wynika ze wcielania się w dwie role jednocześnie czy problem leży raczej w tym, że rola modelki jest dla Ciebie nieodpowiednia?
N.: Zdecydowanie lepiej czuję się za aparatem. Czasem jednak muszę się przełamać, by osiągnąć zamierzony efekt. Czas, w jakim się obecnie znajdujemy, jest zatem, szczególnie dla fotografów, okresem przełamywania własnych barier i obaw.
Z.M.: Wnioskuję, że należysz do zdeterminowanych fotografów.
N.: Staram się nie rezygnować z projektów, które sprawiają mi trudność. O to właśnie chodzi, by poprzez przezwyciężanie przeszkód pewnego dnia dojść do osiągnięcia odpowiednich umiejętności – do tego właśnie staram się dążyć, choć wiem, że przede mną długa droga.
Z.M.: Czy próby tworzenia autoportretu, ze względu na wszystkie trudności, kończą się najczęściej niepowodzeniem?
N.: Muszę podejmować wiele prób, bo nie jestem jeszcze na tyle doświadczona. Wiadomo, że osobom doświadczonym jest znacznie łatwiej, jednak ode mnie autoportret wymaga znacznie więcej czasu. Między innymi ze względu na bieganie w tę i we w tę. Ten rodzaj pracy jest niezwykle czasochłonny i wymaga cierpliwości. Uważam więc, że o niepowodzeniu decydują raczej nasz wkład i zaangażowanie. Jeśli poświęcimy się projektowi w pełni, osiągnięcie sukcesu będzie równie prawdopodobne, co niepowodzenie.
Z.M.: Autoportret zdaje się być trudną sztuką. Tym trudniejszą, że ostatecznie musisz wybrać najlepsze ze zdjęć. W jaki sposób podejmujesz decyzję, wyłaniając to najpiękniejsze?
N.: Przede wszystkim zajmuję się eliminacją tych zdjęć, które na pierwszy rzut oka wyglądają na złe. Są to wszystkie fotografie, które odznaczają się słabą jakością, rozmazanym obrazem albo niekorzystną postawą pozującego. Następnie spośród tych, które pozostały, wyłaniam te najciekawsze, zdając się na intuicję.
Z.M.: Przejdźmy może do pytania związanego z twoimi odczuciami. Czy obecne czasy, epidemia i myśli, jakie wokół nich krążą, pozytywnie wpływają na twoją kreatywność czy ją odbierają?
N.: Dzięki izolacji, i temu że byłam „uziemiona”, odkryłam inne oblicze fotografii. Teraz mogę zupełnie inaczej na nią spojrzeć i zdobyć nowe umiejętności. To wszystko sprawia, że staję się bardziej otwarta na inne aspekty bycia fotografką. Pandemia jednak, mimo moich odkryć, nadal ogranicza pole działania. Wciąż pamiętam czas, kiedy wyjście z domu w ogóle nie było wskazane; teraz czuję ulgę, ponieważ jest znacznie swobodniej. Kilka ostatnich miesięcy pozwoliło mi na przemyślenia związane nie tylko z fotografią, lecz także z samym życiem.
Z.M.: Czy wobec tego zaobserwowałaś w sobie jakąś zmianę na przestrzeni czasu od chwili ogłoszenia pandemii?
N.: Dostrzegłam zmiany, które dotyczą szczególnie mojej cierpliwości. Jeśli zatem ktoś pragnie osiągnąć w tej kwestii mistrzostwo, to fotografia jest dziedziną godną polecenia. Tutaj nie ma miejsca na lenistwo; trzeba podejmować się zadania niekiedy kilkakrotnie, by uzyskać zamierzony efekt. Jeśli o mnie chodzi, często, szczególnie na początku kwarantanny, wpadałam z tego powodu we frustrację. Dzisiaj natomiast, zawsze kiedy mam ochotę ponarzekać, przypominam sobie o tym, że powinnam cieszyć się tym, co mam, bo nigdy nie wiadomo, co może nadejść jutro. Najważniejsze jest przecież to, że wciąż mogę tworzyć.
Z.M.: To dobra wiadomość. Istnieją przecież tacy, którym stałość widoku odebrała jakiekolwiek chęci do działania.
N.: Oczywiście, mnie też mogłoby to zdemotywować. Uważam jednak, że najważniejsze jest, by mimo wszystko dostrzegać pozytywy, a nie tylko negatywy. Dobra, z wielu rzeczy musieliśmy zrezygnować, ale nie oznacza to, że mamy się poddać. Wykombinujmy coś ciekawego, a nie rozmyślajmy nad tym, że nie jest tak, jak kiedyś. Powinniśmy wciąż działać w oparciu o to, co mamy. Nawet jeżeli roztaczające się wokół widoki są rzekomo stałe, to za każdym razem, gdy aparatem obejmuję dany fragment przestrzeni, jest zupełnie inaczej niż poprzednio. Na zdjęcie składają się różne elementy, między innymi kadr czy, gdy znajdujemy się na zewnątrz, warunki atmosferyczne i przemiany zachodzące w przyrodzie.
Z.M.: Czy początek pandemii w domowym zaciszu podsunął Ci jakiś pomysł związany z promocją własnej twórczości? Rozważałaś może udział w konkursie albo w kursie fotograficznym?
N.: Nic nie stoi na przeszkodzie, by spróbować, jednak osobiście nie rozważałam jeszcze takiej opcji, choć nie ukrywam, że obserwuję wiele grup związanych z fotografią, na przykład na Facebooku, gdzie co rusz pojawiają się nowe konkursy. Ponadto, do członków grup należą nierzadko doświadczeni pasjonaci fotografii, którzy chętnie dzielą się poradami oraz własnymi spostrzeżeniami.
Z.M.: Czy myślałaś o tym, by podzielić się ze światem swoją pasją za pośrednictwem bloga bądź strony internetowej?
N.: Uważam, że aktualnie posiadam zbyt małą wiedzę, by stworzyć coś w rodzaju bloga lub strony. Aktualnie zajmuję się jedynie publikacją zdjęć na profilu instagramowym, gdzie przedstawiam swoją twórczość. Jeśli w przyszłości zapragnę założyć własną stronę, chciałabym, by odznaczała się ona profesjonalizmem – dopóki nie posiadam odpowiedniej wiedzy, jego osiągnięcie jest moim zdaniem niemożliwe.
Z.M.: Czy wspomniane wcześniej grupy są według Ciebie godne polecenia?
N.: Okoliczności, w jakich się wszyscy znaleźliśmy, są dobrą okazją do podjęcia próby samorealizacji w przestrzeni internetowej. Grupy, o których wspomniałam, są świetną inicjatywą, ponieważ umożliwiają dzielenie się własną twórczością, którą inni, bardziej doświadczeni, mogą odpowiednio ocenić. W ten sposób osoba dopiero rozpoczynająca zabawę z aparatem może dowiedzieć się czegoś interesującego na temat swoich prac, a także – może zaistnieć w gronie fotografów. Poza tym, społeczność pasjonatów zrzeszona w jednym miejscu często okazuje swoją pomoc. W razie jakichkolwiek zagwozdek lub problemów ze sprzętem wystarczy zapytać. Na pewno znajdzie się ktoś, kto chętnie nam pomoże.
Z.M.: W szkole, której jesteś uczennicą, odbywały się do tej pory zajęcia praktyczne dotyczące fotografii. Jak radzisz sobie z utrudnionym dostępem do informacji?
N.: Przez Internet nie możemy przeprowadzić takich zajęć. Wciąż jednak otrzymujemy bardzo dużo informacji na temat fotografii. Jesteśmy też zobowiązani do odrabiania pracy domowej opartej na tworzeniu zdjęć o danej tematyce lub realizacji jakiegoś projektu, za co później jesteśmy oceniani. Nie mamy co prawda możliwości, by działać tak, jak w szkole, jednak nasza praca poniekąd przeniosła się do domu.
Z.M.: Jak wpływa na Ciebie ograniczona możliwość kontaktu z innymi fotografami? Brakuje Ci ich towarzystwa?
N.: Również tego mi brak. Dotychczas mogliśmy razem tworzyć nowe pomysły, rozmawiać na wspólne tematy, a dzisiaj jesteśmy zdani wyłącznie na samych siebie. Teraz niestety nasz kontakt został ograniczony; bardzo tego żałuję, ponieważ było to grono zarówno młodych i dopiero uczących się ludzi, jaki i osób dorosłych oraz doświadczonych, które wprowadzały nas do świata fotografii. Razem mogliśmy opracowywać wspaniałe projekty i nowe koncepcje.
Z.M.: Jak wspomniałaś, choć wiele się zmieniło, wciąż należy pielęgnować pasję i zmierzyć się z trudnościami. Czy obecna sytuacja pozwala Ci wysnuć pewne wnioski odnośnie fotografii?
N.: Uważam, że to trudna sztuka, szczególnie, jeśli chcemy osiągnąć zadowalający efekt. Myślę jednak, że jeśli jest ona naszą pasją, to mimo wszystko powinna sprawiać nam radość. Skoro coś lubimy, to najczęściej sprawia nam to frajdę i nawet, jeśli teraz jest trudno, to nie potrafiłabym się zniechęcić do swojej pasji, ponieważ kocham to robić. Obecna sytuacja pokazała mi także, że istnieją również inne możliwości, jakich do tej pory nie byłam w stanie dostrzec; dziś jestem bardziej otwarta wobec nowo poznanych form zdjęć. Stałam się także bardziej wrażliwa na otaczające mnie wokół drobne elementy i przedmioty.
Z.M.: Czy poleciłabyś innym młodym fotografom sprawdzony sposób na zwalczanie braku chęci? Co chciałabyś im przekazać?
N.: Nie zniechęcajcie się. We wszystkim możecie dostrzec potencjalne, dobre, zdjęcie. To, że jesteście w domu czy wasze możliwości ograniczają się tylko do otaczającej Was okolicy, wcale nie oznacza, że nie możecie działać. Wykorzystajcie swoją wyobraźnię; zwykła latarka na przykład może posłużyć wam za inspirację - bawcie się ze światłem. Istnieje bardzo wiele możliwości, wystarczy tylko się rozejrzeć. Jeśli brakuje Wam motywacji, nie powinniście się poddawać. Zamiast tego możecie spróbować innego, łatwiejszego sposobu na wykonanie danej formy fotografii lub też możecie poświęcić czas innej, która sprawia Wam przyjemność. Ważne jest, by cały czas tworzyć i nie dać wytrącić się z rytmu. Jeśli miałabym opowiedzieć o tym, co mnie zmotywowało, była to możliwość wyjścia z domu. Kiedy okazało się, że wreszcie mogę opuścić mieszkanie, dostałam nagłego zastrzyku energii i w mojej głowie pojawiło się mnóstwo koncepcji związanych z fotografią na zewnątrz.
Z.M.: Co w takim razie powinno być główną motywacją dla młodego fotografa?
N.: Moją największą motywacją są przede wszystkim zmiany – uważam, że nie należy tkwić w miejscu, lecz wciąż podejmować się nowych, trudniejszych działań, ponieważ fotografia nie jest wąską dziedziną i warto zgłębiać wiedzę na jej temat. Motywacja w gruncie rzeczy powinna być indywidualną sprawą każdego z nas. Wszyscy się różnimy i każdy z nas kieruje się w życiu odmiennymi wartościami.
Z.M.: Co powiedziałabyś sobie sprzed ponad dwóch miesięcy, gdybyś wiedziała, co czeka Cię w najbliższym czasie?
N.: Powiedziałabym sobie wtedy, że jeśli mam pasję i da się ją pielęgnować w domu, to absolutnie nie można z niej zrezygnować. Czas spędzony w mieszkaniu powinien być czasem dobrze wykorzystanym. Jeśli wolny czas człowiek dobrze spożytkuje, w przyszłości przyniesie to niezłe efekty, dlatego pod żadnym pozorem nie możemy się poddać.
Z.M.: Bardzo dziękuję Ci za wywiad. Myślę, że Twoje słowa staną się oparciem i motywacją do działania nie tylko dla młodzieży pasjonującej się fotografią, lecz również dla tych, którzy potrzebowali kilku pozytywnych słów.
PRZECZYTAJ JESZCZE